-Chcę do Ruza Rozy!
- Franiu, nie dzisiaj.
- Chceeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee do Ruuuuuuuuuzaaaaaa Rooooooozyyyyyyy!
- Synku, następnym razem. Dzisiaj pomachaj Ruza Rozie, a przyjdziemy do niej kiedy indziej.
- Nieeeeee!!!!!! Tu jest moja graaaaaaaa!!!!!! Chcę do Rozyyyyyyyyyyyyyyyyy!!!!!!
I tak jest zawsze kiedy przechodzimy ulicą Franacuską w Warszawie. Idąc z Frankiem musimy robić "objazd", albo stosować drobne przekupstwa.
No i przede wszystkim za to, że jak żadna inna restauracja na Saskiej Kępie pomyślała o swoich najmłodszych gościach stwarzając im warunki do kreatywnej zabawy, a rodzicom możliwość spokojnego delektowania się posiłkiem. W niedzielę dodatkowo można liczyć na animatorów, którzy całą swoją uwagę poświęcają dzieciakom, bawią się z nimi, malują buzie i robią z balonów przedziwne stwory. Ale wiosną i latem jest
najprzyjemniej ponieważ czynny jest ogród. Nie dość, że tonie w
kwiatach to zaaranżowane jest w nim małe" podwórko" ze zjeżdżalnią, zabawkami i
pojazdami dla najmłodszych.
Ale Ruza Roze kochamy przede wszystkim za ich kuchnię. W menu dla dzieci są obecnie tylko dwie pozycje: pileshka supa s yufka czyli domowy rosół z makaronem (12 zł) i panirano file pile- panierowane polędwiczki z kurczaka podane z domowymi frytkami, ketchupem i mizerią (19 zł). Franek oba te dania zamawia na przemiennie. Muszę przyznać, że był moment kiedy bywaliśmy w Ruza Rozie co tydzień, a nawet częściej, trochę mu się wtedy te dania znudziły. Wcześniej serwowano jeszcze spaghetti z pomidorami, ale od jakiegoś czasu widzę, że w karcie go nie ma. Franek za nim też przepadał. Kiedy jesteśmy tutaj przelocie, bo rodzice przyszli tylko
na wino, on zamawia frytki, które podawane są, o ile dobrze pamiętam, z serem
Sirene.
A za co jeszcze lubimy Ruza Rozę? Ja kiedy akurat postanawiam być na diecie to za sałatki, szczególnie te, które serwowane są w czasie lunchu. Ostatnio jadłam wspaniałą z guacamole i tortillą. Ale ta z kalmarami też była boska. Kiedy jem co chcę, zamawiam najczęściej jedną z ryb z grilla: grillowaną makrelę z rusztu (skumriya na skara, 34
zł) albo doradę pieczoną z grilla (cipura,
39 zł). Obie ryby podawane są z krążkami pieczonych ziemniaków, sałatami, dwoma
sosami i ryżem.
Mój mąż uwielbia ich musakę czyli zapiekankę z siekanego mięsa wieprzowo-wołowego,
ziemniaków i bakłażana (34 zł) oraz szkopską sałatę z ogórkiem, pomidorem, papryką, cebulą i serem Sirene (22
zł).
Jedna z naszych pierwszych wziyt w Ruza Roza |
Mój wujek przyjeżdża do Ruza Rozy na agne burger czyli jagnięcinę siekaną z miętą, która podawana jest z serem bułgarskim, konfiturą z cebuli, ostrą papryką i chipsami z ziemniaka (37 zł). A kiedy akurat mam wychodne i umawiam się z przyjaciółką przychodzimy też tutaj na Francuską 3, bo od poniedziałku do piątku jest promocja: "Kup jedną karafkę wina domowego drugą taką samą otrzymasz gratis". Grzech z takiej promocji nie skorzystać.
Ale na blogu dedykowanym dzieciom nie powinnam skupiać się na alkoholu.
Co jeszcze kusi w Ruza Roza? Desery! Ja najbardziej lubię baklavę, która podawana jest z lodami i posypką chałwową (12 zł). Oprócz niej w karcie jest chiĭzkeĭk- bałkański sernik z Oreo (16 zł) i melba lodowa czyli trzy smaki lodów, podane z owocami i bitą śmietaną (19 zł). Ale przyznam, że na deser rzadko starcza nam już miejsca.
Dodam jeszcze, że za to pachnące ziołami, pomidorami i wspaniałymi aromatami miejsce odpowiada duet - Duży Borys Ignatow i Mały Borys Ignatow. To właśnie im zawdzięczamy rodzinne miejsce w samym sercu Saskiej Kępy, gdzie przez chwilę można przenieść się do zupełnie innego kraju i kultury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz